środa, 22 czerwca 2016

Moich ulubionych wierszy i cytatów kilka


Każdy wiersz ma swoją porę. Słowa dotykają mocniej, gdy dotykają celniej... To co bawiło wczoraj, dziś może zasmucać. Wczorajszy dzień nie jest dniem dzisiejszym i tak jak uczucia, i myśli, naznaczony jest poświatą historii.


Lubię cię, kiedy milczysz, bo jesteś jak nieobecna
i słyszysz mnie z daleka, a mój głos cię nie dotyka.
Zdaje się, jakby twoje oczy odfrunęły od ciebie,
i zdaje się, jakby pocałunek usta ci zamykał.


Ponieważ wszystkie rzeczy pełne są mojej duszy,
ty wyłaniasz się z rzeczy, w których jest dusza moja.
Motylu ze snów, podobna jesteś do mojej duszy
i jesteś podobna do słowa melancholia.


Lubię cię, kiedy milczysz i jesteś jakby odległa.
I jesteś, jakby motyl na wpół senny się żalił.
I słyszysz mnie z daleka, a mój głos cię nie dosięga:
pozwól mi, ażebym twoim milczeniem zamilkł.


Pozwól, bym także mówił do ciebie twoim milczeniem
jasnym jak lampa, a zwyczajnym jak pierścień.
Ty jesteś jak noc, milcząca i gwiaździsta.
Milczeniem gwiazdy milczysz, tak proste jest i dalekie.


Lubię cię, kiedy milczysz, bo jesteś jak nieobecna.
A tak daleka i smutna, jak gdybyś umarła.
I wtedy jedno słowo, jeden uśmiech wystarczy.
I cieszę się, cieszę się wtedy, że to nieprawda.


- PABLO NERUDA (1904-1973)

Z tomu „Veinte poemas de amor
y una canción desperada”, 1924



****

"Wargi mnie bolą z niepocałowania, zresztą nie tylko wargi, bolą oczy z niepatrzenia, i dłonie, i opuszki palców bolą też. siedem przeklętych dni, co tydzień. "

- URSZULA KOZIOŁ (ur. 1931)



****

Wygrzewam się w słońcu twoich rąk. Jaką to złotą
pogodą owinąłeś moje ciało. Woda przytuliła uczesane
włosy do sypkiego piasku oddycha.
Twoje palce opowiadają o mnie niebu. Twoje palce
niebo nachylają do moich rąk. Kładą się na moje oczy.
Szybkimi dotykami biegną wokół ust odginają włosy
i jak niepotrzebna kąśliwa pszczoła wpijają się w szyję.
Drżę.

- HALINA POŚWIATOWSKA (1935-1967)



****
Co się stać musi
Jeszcze się serce twe ku mnie nachyli,
jeszcze będziemy ze sobą mówili
o wielkim mieście leżącym na wodzie,
gdzie pełne kwiatów czarne płyną łodzie,
gdzie co wieczora słońce kryje głowę
za niewidzialne lasy koralowe,
gdzie, byle tylko trochę woda spadła,
morskie na światło wychodzą dziwadła.

Jeszcze będziemy w miesiącu jechali
przy czarnych wiosłach po szumiącej fali
gęstwią kanałów, pod zwodzone mosty,
gdzie się jak węże czają wodorosty,
i gdy nas pusta wesołość ogarnie,
liczyć będziemy gwiazdy i latarnie,
bo przy miesiącu i śród szybkiej jazdy
nikt nie rozpozna promyka od gwiazdy.

Jeszcze się we mnie miłość raz rozżarzy...
Milczeć będziemy czasem twarz przy twarzy
lub urywane prowadzić rozmowy,
trwożnie od siebie odchylając głowy
i bacząc pilnie, z tajnym tylko drżeniem,
by się wejrzenie nie zbiegło z wejrzeniem,
by z powitaniem albo też w podzięce
dłużej się czasem nie zetknęły ręce.

Jeszcze się płomień rozpali ostatni.
Schwytani razem do śmiertelnej matni,
złączeni - potem oddarci od siebie,
w najgłębszym piekle, to w najwyższym niebie,
miotani uczuć przeciwnych tysiącem,
rażeni chłodem, paleni gorącem
będziemy, nawet w najszczytniejszej chwili,
jak potępieńcy do siebie tęsknili,
na jednym stosie do krzyża przybici,
wiecznie pragnący i nigdy nie syci!

- KAZIMIERA IŁŁAKOWICZÓWNA (1892-1983)

czwartek, 16 czerwca 2016

Co przeradza się w słowa

Czasami w głowie powstają przeróżne obrazy. Obrazy, które przeradzają się w słowa. Pojawiają się nagle, bez zapowiedzi i zaproszenia. Wywołują nagłą potrzebę pisania...



podeszłam zbyt blisko
zakrwawiona w łez potoku szukam maminej spódnicy
ciekawość - większa siostra niecierpliwości
z którymi od lat się przyjaźnię

pogubiłam wszystkie wstążki
i włosy rozwiały się na wietrze
i tak się wyda, że byłam sama na łące

stłukłam babci wazon
prezent od dziadka na święta
brzydki był nikomu się nie podobał
lecz lanie mnie nie minie to przecież kryształ

wrzuciłam listy do pieca
nie wiem od kogo były
nie umiem jeszcze czytać
ale mama płakała
szkoda

Jakieś myśli niespokojne..

Jakieś te myśli niespokojne...Błąkają się, uciekają, ukrywają, by znów mnie przywitać. 


***
jeżeli nie podobają ci się moje kwiaty
możesz zdmuchnąć płatki by wiatr poniósł je w przestrzeń
bo ulotne są i słabe jak twoje miłości



***
 zmyłam makijaż  i wczorajsze marzenia
to co pozostało
nie budzi zachwytu

może jeszcze spróbuję
może dam się namówić
by spojrzeć w lustro
i nie czuć wstydu 



***
żeby poczuć na skórze dreszcze
wychodzę na mróz
boli gdy drżę
skóra rozgrzana paruje pragnieniem
dotyku czułego

ogień nie gaśnie we mnie
trochę lżej tylko
gdy księżyc się przygląda
równie samotny

żar z mych oczu paruje
cała jestem jak mgła
unoszę się w przestrzeń
otulam księżyc bezdomny

prawie jest bezpiecznie





 ***
moje oczy lśnią
gdy w nich szukasz siebie
nieśmiało się kołyszą
za twym wzorkiem wędrując
i piękne są wtedy
i dobre są wtedy
i widzę w tobie zachwyt
 błyszczę



***
jeżeli jesteś moją gwiazdą
zalśnij dla mnie beznamiętnie
słabą poświatą wskaż krętą ścieżkę
zanim szarość pogrąży twą bladość


małość jest nicości odmianą
jeżeli jesteś mym niemym stróżem
mą pustość swym zimnym światłem otul
niech choć przez chwilę

małością będzie nie niczym


wtorek, 14 czerwca 2016

Narodziny



MyZoe picture
Czy macie czasami wrażenie, że na tym świecie pojawiamy się nie tylko w momencie narodzin, lecz kilka razy w ciągu swojego życia powstajemy, jako ktoś inny, nowy? Dzień, gdy wydajemy swój pierwszy oddech, staje się zalążkiem naszych dalszych sukcesów w poznawaniu świata. Długiej drogi, którą kreują nasi rodzice, opiekunowie, nauczyciele, przyjaciele, media itd., niekoniecznie w takiej kolejności. Czy jesteście w stanie przypomnieć sobie co robiliście tego dnia dziesięć, piętnaście lat temu? Kim byliście, jaki był wasz cel, czy w ogóle jakiś był? Oglądając stare zdjęcia zdarza wam się wykrzyczeć "To naprawdę ja?!!". A pomijając cały aspekt wizualny typu dekatyzowane jeansy lub dres z czterema paskami z miejscowego bazaru, kim był człowiek ze zdjęcia, co robił, myślał, czuł, do czego dążył? Co stało się z nim przez te lata? Czy nadal to ta sama osoba, może tylko lekko utyta, może lepiej ubrana, może gorzej...

Dla mnie wciąż niepojętym jest, że mam lat ile mam, że było co było i nigdy nie wróci, że czasu nie cofniemy, że to tak szybko leci... Melancholia na pewno dopada każdego czasami. Czai się jak mały głód z reklamy, lecz ciężko się jej pozbyć jogurtem, a użycie czegoś mocniejszego, może skończyć się ogromnym bólem głowy następnego dnia i plikiem wysłanych wiadomości w Messengerze.
Jak odnaleźć w tej twarzy ze zdjęcia siebie? Przecież tyle się zdarzyło, tyle żyć w jednym życiu? Każdy okres, to inny etap, inne doświadczenia, inni znajomi, miłości, zmartwienia. Każda chwila, gdzieś w pamięci zaplątana, tworzyła to kim jesteśmy dzisiaj.

Moim celem na dziś jest przegląd tych wszystkich etapów lub przynajmniej części z nich, gdyż było tego sporo. Przegląd świadomy, nie histeryczny, nie dołujący. Chciałabym znaleźć w każdej z tych "osób" część siebie, która wciąż tu jest i nadal być powinna.  Mam zamiar wziąć z "każdej z nich" wszystko to co dobre, pożyteczne, zdrowe, budzące szacunek, potrzebne.

W swoim życiu rodziłam się wiele razy. Zmieniło mnie otoczenie, ludzie, sytuacje, a właściwie to sama się zmieniłam, dopasowałam, zlałam z tłumem. Każde z tych "żyć" to inny rozdział. Bardzo różny od pozostałych. Chciałabym je wreszcie połączyć i wydobyć z tej "książki" (jak już tak literacko zaczęłam porównywać) jakiś zarys tego kim jestem. Kim byłam w oczach innych, co myślałam o sobie sama, a kim jestem dziś w swoim mniemaniu. Za jakiego człowieka się uważam i czy mam w tym rację... Utraciłam wiele cech, nawyków, które w sobie ceniłam. Chciałabym je odzyskać.

Czytając to co napisałam, sądzę, że noc będzie długa i jednej nie starczy... Zamierzam jednak zmienić swoje życie, na lepsze oczywiście i od czegoś trzeba zacząć...Bez analizy, nie można wyciągnąć wniosków, a bez wniosków dalsze działanie, jest tak samo bezcelowe, jak szukanie swojego cienia pod łóżkiem obok kapci... a wtedy rodzą się dwa pytania: dlaczego tu tak brudno? i gdzie są moje kapcie?